niedziela, 20 grudnia 2015

Gofrownica żeliwna.




A o to coś co zdobi blat w mojej kuchni :)


Gofrownica.
Stara, żeliwna przodkini naszych współczesnych elektrycznych sprzętów. Stosowana była na tzw. westfalkach lub piecach. Ich wiek jest różny, spotkałem się z datami od około 1880 roku. Niemieckie posiadały różne numery od 0 - 2, niestety nie wiem czym się różniły. Może Wy mi podpowiecie, a może jeszcze wiedza przyjdzie z wiekiem i rozwijaniem pasji ratowania starych przedmiotów od zapomnienia.
Ten konkretny eksponat wpadł mi w ręce niedaleko Trójmiasta od pewnej osoby, która kiedyś zbierała starocie, ale z jakiegoś powodu postanowiła pozbyć się swojej kolekcji. Niestety nie zrobiłem zdjęć (jeszcze wtedy blog nie był nawet w planie) stanu w jakim kupiłem moją gofrownicę. Warstwa sadzy wydawała się nie do zdarcia. Przez kilka następnych dni (z przerwami na spanie, jedzenie i pracę) szlifowałem ją szczotkami mosiężnymi z pomocą brutalnych środków jakimi były dwie wiertarki, używane na zmianę, by się nie zagrzały przy upalnej sierpniowej pogodzie. Potem mycie szczoteczkami (płyn do naczyń okazał się doskonały nie tylko do mycia patelni), natłuszczanie i gotowe!
 

Gofrownica waży mniej więcej 3,8kg, a jej wymiary, to około 21,5-22cm średnicy, nie licząc zawiasu i zaczepów do ramy.
Ciekawostką jest tekst na niej, a dokładniej przepis na gofry:


Najprościej tłumacząc:
- 1kg mąki,
- 2 i 1/4 litra mleka,
- 6 - 8 jajek,
- 875gr masła
- 1 łyżka drożdży

Jak będę miał okazję to wrzucę zdjęcia uchwytu na którym umieszczało się gofrownicę w trakcie pieczenia :)

piątek, 18 grudnia 2015

Aprat miechowy Voigtlander VAG.

  Firma założona przez Johanna Christopha Voigtländer w Wiedniu, stworzyła aparat, który wpadł w moje ręce dość przypadkiem, jednak pozostał już w kolekcji na dobre.

 

  Sprzęt znalazłem na pewnym znanym serwisie aukcyjnym i kupiłem w dość przystępnej cenie. Minęło parę dni i otwierałem paczkę dostarczoną przez kuriera. Każda taka paczka wprawia mnie w iście dziecinną radość z nowego przedmiotu i rozpakowuję ją jak dziecko prezenty na święta, pomimo tego, że doskonale wiem, co będzie w środku.

 
 

 Aparat podobno miał uszkodzenie, które nie pozwalało mu się zamknąć. Chwila zabawy i sprzęt można było zamknąć i zabrać na wycieczkę po gdańskiej starówce ;)

 

 

 

  Mój mały antyk wydaje się być w dobrym stanie, nie ma rozdarć ani uszkodzeń mechanicznych, jedynie na obudowie widać ślady poprzecierania, ale cóż się dziwić, wg zagranicznych serwisów model ten był produkowany w latach 1925 - 1934. Po przejrzeniu dziesiątek fotografii, mogę podejrzewać, iż ten konkretny powstał między 1926 a 1928 rokiem. Na ile był to dobry zakup, oceńcie sami :) 

  
 
 
 

 

środa, 16 grudnia 2015

Bagnet do karabinu Lebel.

Jest to jeden z moich starszych eksponatów, który zdobi ścianę.


Bagnet wzór 1886 do francuskiego karabinu Lebel. Występował w kilku wersjach m.in. z zagiętym jelcem, rękojeścią melchiorową, mosiężną, z brązu lub żeliwa. Były wersje długie oraz krótsze przeznaczone dla kierowców (?). Bagnet był na wyposażeniu podczas I wojny światowej, jednak czytając wspomnienia żołnierzy, woleli oni walczyć saperkami, siekierami lub nożami okopowymi, gdyż bagnety były zbyt długie na walkę w okopach (długość widoczna na zdjęciach ;) ). 


Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę pojawiły się na wyposażeniu tworzącego się wojska w oznaczeniu wz. 86/93.
 

Mój egzemplarz, posiada rękojeść z melchioru oraz zagięty jelec. O ile się nie mylę jest to pierwsza wersja bagnetu, nieposiadająca nakrętki na końcu rękojeści. Poprzedni właściciel musiał pomalować go srebrzanką lub raczej czymś "srebrzanko - podobnym", gdyż warstwa ta odchodzi pod palcami bez większych problemów. Sam jednak nie usuwałem jej na siłę, ponieważ wcale mi nie przeszkadza ;) Jeśli chodzi o oznaczenia, to czas zrobił swoje i jedyne co można odnaleźć to widoczne na zdjęciu.





wtorek, 15 grudnia 2015

Ciśnieniomierz Accoson

Witajcie!
  Przedstawię Wam, coś co może nie jest takie stare, ale wiele osób, zwłaszcza roczniki urodzone po 1990 nie miało z tym styczności.
  Jest to ciśnieniomierz rtęciowy.
  Swego czasu były to najpopularniejsze ciśnieniomierze, znajdowały się praktycznie w każdym gabinecie lekarskim czy pielęgniarskim. Mówi się o nich również, że były najdokładniejsze, a wiele osób z personelu medycznego wciąż je wspomina bardzo dobrze.Wartość pomiaru ciśnienia tętniczego oznaczamy w milimetrach słupa rtęci (mmHg), tak więc ciśnieniomierz, który w tym celu wykorzystuje ten niezwykły metal siłą rzeczy jest dokładny :) Ograniczenia nałożone w roku 2009 przez UE, sprawiły, że ich ilość znacznie zmalała. Obecnie nadal możemy spotkać tego typu sfigmomanometry w gabinetach, jednak są już ogromną rzadkością. Chcąc kupić nowy ciśnieniomierz rtęciowy należy się również nastawić na wydatek rzędu kilkuset złotych, natomiast ciśnieniomierze zegarowe (aneroidowe) można kupić w cenach poniżej 100zł. 


  Ciśnieniomierze te również są bardzo trwałym sprzętem. W internecie, czy na różnych targach ze starociami, można bez problemu znaleźć ciśnieniomierz z lat '70 lub '80, który będzie nadal w pełni sprawy (oczywiście pod warunkiem prawidłowego przechowywania, gdzie guma przewodów się nie rozeschła i nie popękała).



Konkretny egzemplarz to produkt brytyjskiej marki Accoson wyprodukowany w latach '90 ubiegłego stulecia. Przedmiot zakupiłem w stanie praktycznie idealnym, pachnącym nowością, ze wszystkim co było w zestawie. Mankiet w stanie bez żadnych oznak użycia, guma sprężysta i miękka. Jedynie "gruszka" lub inaczej pompka lekko spłaszczona do chwili obecnej, zapewne wskutek długiego przechowywania w zamknięciu. Jedyna zagadka, to ten biały drucik owinięty jakimś materiałem. Był w zestawie, do czego służył, pojęcia nie mam... Samo użycie: https://www.youtube.com/watch?v=5ULuloaCuU4









poniedziałek, 14 grudnia 2015

Pierwsza próba.

Witajcie!
  Pierwszy wpis i pierwsza próba stworzenia strony, na której można by przeglądać pamiątki minionych czasów bez wychodzenia z domu!
  Starocie interesowały mnie zawsze. Fascynuje mnie ich niezwykłość, unikatowość oraz historia, jaką do opowiedzenia ma każdy z takich przedmiotów. Jak myślicie, ile moglibyśmy się od nich dowiedzieć, gdyby tylko miał głos? Niestety przedmioty nie mają głosu nawet w Wigilijną noc ;)

Parę słów o sobie.

Witajcie!
  Tak pomyślałem, że nim przejdę do prezentowania moich skromnych zbiorów, wypadałoby napisać parę słów o sobie.
  Mam 25 lat, od jakiegoś czasu mieszkam i pracuję w Gdańsku. Z wykształcenia jestem ratownikiem medycznym i pielęgniarzem.
  Z zamiłowania zbieracz antyków, staroci i tym podobnej "graciarni". Choć zarobki w polskiej służbie zdrowia nie zwalają z nóg, to parę groszy zawsze staram się odłożyć na moje hobby :)


 Wakacje na dwóch kółkach, jednośladzie bądź stalowym rumaku, nazw wiele, pasja ta sama.
  Jeśli nie motocykl, to plecak na plecy i w góry lub w las, gdy urlopu brak.


  Ponadto też pasjonat survivalu, książek z serii Metro 2033, tematyki zombie oraz postapo.
  Ogromny, zagorzały miłośnik psów rasowych i kundelków, dużych i małych :)
  Jeśli chodzi o muzyczne preferencje, to nawiązują one do moich pasji - muzyka country, a także przeboje z "winyli" :)